Szopka bożonarodzeniowa i różaniec prosto z Rzymu

Danuta i Ryszard Chrobakowie, Barbara Sajewicz. fot.: Agnieszka Moś

Szopka bożonarodzeniowa i różaniec prosto z Rzymu.

Rozmowa z Ryszardem Chrobakiem, mieszkańcem Brzeszcz, emerytowanym górnikiem.

 

Barbara Sajewicz: Ryśku, chciałabym z Tobą porozmawiać o Twoich zainteresowaniach. Wiem, że lubisz robić od podstaw różne przedmioty. Na przykład bardzo interesuje mnie historia Waszej rodzinnej szopki bożonarodzeniowej, którą zrobiłeś.

Ryszard Chrobak: Jestem górnikiem. Jak górnik przychodził do domu, to po zmianie lubił sobie coś zrobić, umilić życie. Zacząłem dłubać, robić takie amatorskie, różne rzeczy. A z szopką to taka historia: ksiądz proboszcz naszej parafii Matki Bożej Bolesnej ogłosił konkurs na szopki, w którym główną nagrodą był różaniec z Rzymu, od papieża. Córka, która  miała wtedy chyba 4 lata, wymarzyła sobie ten różaniec. Poprosiła: „Tata, zrób szopkę, może  wygramy”. Zrobiłem szopkę. Wygraliśmy ten konkurs. Niewiele się ona różniła od pozostałych. Ale może pomogła jakaś siła wyższa i córka otrzymała wymarzony różaniec. Szopka stoi do dziś w naszym domu. A córka od ok. 30 lat dumnie przechowuje różaniec.

Szopka i różaniec. fot.: Agnieszka Moś

Ryśku, jestem u Ciebie w domu i widzę wiele ciekawych przedmiotów wykonanych przez Ciebie, które zdobią Wasz dom. W  tym pokoju stoi piękny statek, na ścianie wisi kusza. Opowiedz o nich.

To takie dziwne zbieractwo. Po pracy, w wolnym czasie próbowałem coś zrobić. Byłem na wakacjach, nad morzem, spodobały mi się pamiątki. Wykonałem więc taki model statku. Potem, w 1999 roku poszedłem na emeryturę i z nadmiaru czasu zacząłem robić różne przedmioty z wykorzystaniem niepotrzebnych części innych urządzeń. Na przykład został mi resor ze starego samochodu marki Syrena, trzeba go było wykorzystać i posłużył do wykonania tej  kuszy. Dziś  przedmioty z recyklingu to nie tylko modny, ale i praktyczny element wystroju wnętrz. Dawniej to była konieczność, bo wszystkiego w sklepach brakowało, a że czasu po pracy mieliśmy mnóstwo, to powstawały kolejne przedmioty.

Danuta i Ryszard Chrobakowie, Barbara Sajewicz. fot.: Agnieszka Moś

Opowiedz o tych myśliwskich nożach.

Te noże zostały wykonane z rosyjskich  gwoździ. To takie gwoździe do mocowania szyn. Bardzo mocny materiał. Wcześniej z takich gwoździ sąsiad Kowalski, zaraz po wojnie, zrobił szatkownicę do kapusty. Było to jedyne takie urządzenia na Osiedlu, wszyscy sąsiedzi kisili kapustę poszatkowaną tymi nożami. Potem tę szatkownicę otrzymałem od mojego teścia (jest w naszym domu do dziś). Z zapasowych noży do tej szatkownicy wykonałem noże myśliwskie. A rękojeść jest obszyta ręcznie naturalną skórą, która pochodzi ze zużytego futerału na lampę górniczą.

 

Ty również zajmowałeś się fotografią?

Rzeczywiście, fotografia to moja pasja od dzieciństwa. Dużo zdjęć robiłem. Miałem własną ciemnię, po ślubie urządzoną w łazience naszego mieszkania, a potem w piwnicy. Pod schodami była piwnica na węgiel, którą wykafelkowałem i własnoręcznie wykonałem ciemnię. Ciągle stoi tam powiększalnik. Do dziś z tego pomieszczenia korzysta syn. Zmieniło ono swój pierwotny charakter. Syn przechowuje tam swoje książki. Ciemnia urządzona w małej  łazience zakłócała życie całej rodziny. Trudno było korzystać z łazienki, w której dominowały  rozstawione wszędzie odczynniki chemiczne i kuwety. Trzeba było przenieść się do piwnicy.

 

Z tego co wiem, to Ryśku grasz jeszcze na organkach…?

Ale o tym już nie chcę rozmawiać. To typowa amatorszczyzna. Człowiek próbuje zajmować się różnymi rzeczami, aby wolnego czasu nie było za dużo.

Władysława Sajewicz, Barbara Sajewicz, Danuta i Ryszard Chrobakowie. fot.: Agnieszka Moś

Z Panem Ryszardem Chrobakiem rozmawiała Barbara Sajewicz.

Powrót do spisu treści…