Moja historia pierwszych dni wojny na Ukrainie. Моя розповідь про перші дні війни в Україні.

Olena Perminowa / Олена ПерміноваOlena Perminowa z dziećmi, fot.: Agnieszka Moś / Олена Пермінова з дітьми, Фото: Агнешка Мось

fot.: archiwum rodzinne Oleny Perminowej / фото: сімейний архів Олени Пермінової

23.02.2022 Jezioro Synevyr, ukraińskie Karpaty
23.02.2022р. Озеро Синевир, Українськи Карпати

Tekst w języku polskim.

Moja historia pierwszych dni wojny na Ukrainie.

To ostatni, beztroski dzień mojej rodziny na wakacjach przed pełną inwazją wojsk rosyjskich na Ukrainę.

Jesteśmy zwykłą kijowską rodziną: ojciec Ołeksandr Perminow jest inżynierem energetykiem pierwszej kategorii, matka Olena Perminowa jest kierownikiem działu umów ubezpieczeniowych, córka Kateryna ma 10 lat i jest uczniem czwartej klasy, syn Ołeksandr ma 3 lata.

Nasza rodzina, jak każda inna, ma swoje zwyczaje i tradycje, a jedną z nich jest wyjazd na zimowe wakacje do ukraińskich Karpat. Ten rok nie był wyjątkiem, więc 20 lutego 2022 jedziemy na zaplanowane wakacje z bliskimi przyjaciółmi.

Dzień przed rozpoczęciem wojny odwiedzamy rezerwat przyrody, jezioro i oczywiście czujemy się jak szczęśliwi i beztroscy Ukraińcy. Ukraińcy, którzy mają wiarę w dobro, wiarę w przyszłość, wiarę w ludzkość…

24 lutego o czwartej rano obudził nas telefon od rodziców, którzy poinformowali nas, że Kijów jest bombardowany. Na początku wydawało się, że to tylko kiepski żart, umysł nie chciał uwierzyć, że we współczesnym świecie jest to możliwe.

Moja rodzina, znajomi, którzy byli z nami stali się zakładnikami sytuacji, tak jak my byliśmy w górach, odcięci od cywilizacji z małymi dziećmi. Ośrodek rekreacyjny składa się z małych drewnianych domków położonych wysoko w górach. Apteki, szpitale, sklepy znajdują się 160 km od naszego ośrodka rekreacyjnego. Drogi są pokryte śniegiem, ale wieczorem przybywają ludzie, każdy z własnymi wiadomościami o tym, jak strzelają i jak samoloty bombardują miasta. Od samego początku byliśmy jedynymi gośćmi w ośrodku, od wieczora 26 lutego nie ma już wolnych miejsc. Właściciel ośrodka wypoczynkowego „Alaska” udostępnia nam kuchnię i jadalnię. Mężczyźni przynoszą do jadalni duże monitory, by wspólnie śledzić wydarzenia w miastach. Razem z kuzynem przygotowujemy jedzenie, gdy przyjeżdżają nowe rodziny, karmimy je, gdy są zmęczone i przerażone. Przez cztery dni z siostrą po prostu nie wychodzimy z kuchni, przychodzą ludzie. W bazie przebywa już około 70 osób, rodziny z dziećmi, rodzice w podeszłym wieku oraz zwierzęta domowe.

Umawiamy się między kobietami na gotowanie przez dwa dni, produkty kupujemy na wspólne konto, na zmianę chodzimy do sklepów. Pierzemy najpierw rękoma, potem właściciel bazy przynosi nam pralkę, ale to już bardzo stare czasy. Mieszkamy z mężem i dziećmi w takiej gminie od około miesiąca.

Mając na uwadze, że mam małe dzieci, a do szpitali jesteśmy daleko, postanawiamy pojechać do miasta Stebnik, które znajduje się w obwodzie lwowskim, do studenckiego kolegi mojego męża, któremu od początku wojny oferował pomoc .

To właśnie w Stebniku po raz pierwszy usłyszeliśmy dźwięk budzika o trzeciej nad ranem. Mój mąż i ja byliśmy tak przerażeni. Mieszkaliśmy w małym mieszkanku na drugim piętrze, w budynku nie było schronu, więc przenieśliśmy śpiące dzieci na korytarz i siedzieliśmy tak na podłodze przez dwie godziny, aż do odwołania alarmu. Wtedy to pierwszy pocisk trafił w zachodnią Ukrainę. Bardzo potężna eksplozja miała miejsce w promieniu 7 km, ale wydawała się znacznie bliżej. Nigdy nie czułem takiego strachu o życie moich dzieci.

Był już kwiecień, Siły Zbrojne Ukrainy odparły ofensywę wojsk rosyjskich z dużej części kraju. W wiadomościach pojawiły się wszystkie szczegóły straszliwych zbrodni Federacji Rosyjskiej w Buczu, Irpeniu, Bojarce i wielu innych miastach pod Kijowem.

Przez dwa miesiące wojny spałem trzy godziny dziennie. Wiadomość nie była radosna, ale bardzo chciałem wrócić do domu, więc wracamy do Kijowa na Wielkanoc. Droga do domu wiedzie przez zniszczone drogi, wzdłuż których leży spalony sprzęt wojskowy, spalone samochody cywilne ostrzelane z karabinów maszynowych, zniszczone domy spalone rakietami. Wszystko wygląda jak z filmu o apokalipsie.

Trzy miesiące lata spędzamy w domu w schronach przeciwbombowych, bo ogień rakietowy nie ustaje. Coraz częściej zdarzają się w nocy. Każdy dźwięk motocykli, samochodów, śmieciarek zaczyna przerażać…

Ostatnią kroplą, która opuściła Ukrainę, był poranny atak rakietowy na stację kolejową, która znajduje się niedaleko naszego domu. O piątej rano budzimy się ze świadomością, że nasz dom trzęsie się od eksplozji, w samochodach pod domem włączają się alarmy. Każdy sen wydaje mi się hukiem grzmotu, budzę się i uświadamiam sobie, że to nadlatujące rakiety. Wraz z mężem i dziećmi siadamy na podłodze w korytarzu, żeby dzieci się nie bały.Zaczynam czytać z córką jej ulubioną książkę o Harrym Potterze. Pamiętam, jak w tamtym momencie starałam się nie okazywać dzieciom łez i strachu, bardzo chciałam, żeby nie czuły się zagrożone…

Kiedy mój mąż wsadził mnie i moje dzieci do pociągu do Polski, wszyscy wybuchnęliśmy płaczem, bo już dawno nie byliśmy w separacji, a kiedy ten strach minie, trudno odgadnąć…

Ale wierzę w zwycięstwo, bo dobro zawsze zwycięża zło!

Chwała Ukrainie! Chwała bohaterom!

Dzięki wspaniałemu państwu polskiemu, które schroniło mnie i moich bliskich. I nadal daje dach nad głową i wiarę w przyszłość.

Текст українською мовою.

Моя розповідь про перші дні війни в Україні.

Це останній, безтурботний день моєї родини на відпочинку перед повномасштабним вторгненням  в Україну російських військ.

Ми звичайна Київська родина: Тато Олександр Пермінов інженер енергетик першої категорії, мама Олена Пермінова керівник відділу договорів страхування, дочка Катерина 10 років учениця 4- го класу, син Олександр 3 рочки.

Наша родина як і всі інші мають свої звички і традиції, і одна з них їздити на зимовий відпочинок в Українськи Карпати. Цей рік не став винятком, тому 20.02.2022 року ми з близькими друзями відправляємся  в заплановану відпустку.

За день до початку війни відвідуємо заповідник, озеро і звісно почуваєм себе щасливими і безтурботними Українцями. Українцями в яких є віра в добро, віра в майбутнє, віра в людяність…

Двадцять четвертого лютого в чотири ранку ми прокидаємся від телефонного дзвінка батьків, які нам повідомляють що Київ бомблять. Спочатку здавалось що це  просто злий жарт, свідомість відмовлялась вірити що це можливо в сучасному світі.

Моя родина, друзі які були з нами становляться заручниками ситуації, так як ми знаходилися в горах, відірвані від цивілізації з маленькими дітьми. База відпочинку складається з дерев’яних, невеличких будиночків, які розташовані високо в горах. Аптеки, лікарні, магазини знаходяться в 160 км від нашої бази відпочинку. Дороги засніжені, але на вечір починають приїжджати люди кожен зі своїми новинами про те як стріляють, як бомблять міста з авіації. На базі відпочинку з самого початку були тільки ми, станом на вечір 26 лютого вільних місць немає. Господар бази відпочинку яка має назву «Аляска» відає в наше розпорядження кухню і їдальню. Чоловіки приносять в їдальню великі монітори для того щоб разом слідкувати за подіями в містах. Я і моя двоюрідна сестра готуємо їжу, коли приїжджають нові родини годуємо їх втомлених і нажаханих. Чотири дні ми з сестрою просто не виходимо з кухні, люди прибувають. На базі вже десь біля 70 осіб, родини з дітьми, старими батьками, домашніми тваринами.

Домовляємся між жінками готувати по два дні, продукти закуповуємо в спільний рахунок, в магазини їздимо по черзі.  Праємо білизну спочатку руками, потім господар бази привозить нам пральну машинку, але вона дуже старих часів. Такій комуні ми з чоловіком і дітьми живемо приблизно місяць.

Враховуючі що в мене маленькі діти, а ми далеко від лікарень ми приймаємо рішення їхати в місто Стебник якій знаходиться в Львівській області до студентського друга мого чоловіка, якій ще з початку війни запропонував свою допомогу.

Ось саме в Стебнику ми перший раз в три години ночі почули звук тривоги. Нас з чоловіком охопив такий жах. Ми розмістилися в маленькій квартирі на другому поверсі, в будинку не було бомбосховища, тому перенесли сплячих дітей в коридор і так просиділи на підлозі дві години до відміни тривоги. Саме тоді був перший удар ракетою по західній Україні. Дуже потужний вибух відбувся в радіусі 7 км, але відчуття було що набагато ближче. Такого страху за життя своїх дітей я ніколи не відчувала.  

Був вже квітень, Збройні сили України відбили наступ російських військ з більшої території країни. В новинах з’явилися всі подробиці жахливих злочинів РФ в Бучі, Ірпені, Боярці і ще багатьох міст біля Києва.

Два місяця війни я спала по три години на добу. Новини не радували, але дуже хотілось додому тому на Великдень ми повертаємось до Києва. Дорога к дому лежить через розбиті дороги вздовж яких стоїть погоріла воєнна техніка, погорілі цивільні автомобілі обстріляні з автоматів, розбиті будинки згорілі до тла від ракетних ударів. Це все виглядає так, наче в якомусь фільмі про апокаліпсис.

Три місяця літа дома ми проводимо по бомбосховищах, так як не припиняються ракетні обстріли. В ночі вони відбуваються все частіше. Починає лякати кожен звук мотоциклів, автомобілів, сміттявозів…

Останньою краплею залишити Україну був ранковий удар ракетами по залізничному заводу, що знаходиться не далеко від нашого будинку. В п’ять ранку ми прокидаємся від того що наш будинок труситься від вибухів, в автомобілях біля дому спрацьовує сигналізація.

Скрізь сон мені здається що це гуркіт грому, прокидаюсь і розумію що це прильоти ракет. Ми з чоловіком і дітьми сідаєм в прихожій на підлогу, щоб діти не боялись починаю з дочкою читати її улюблену книжку Гарри Поттер. Пам’ятаю як намагалась в ту мить не показувати дітям сльози і свій страх, дуже хотіла щоб вони себе не почували в небезпеці…

Коли мій чоловік сажав нас з дітьми в потяг до Польщі ми всі розплакались, бо ми ніколи не розлучалися на довгий термін, а коли це страхіття скінчиться важко припустити…

Але я вірю в перемогу, тому що добро завжди перемагає зло!

Слава Україні! Героям слава!

Дякую великій державі Польщі, яка прихистила мене і моїх близьких. І досі дає дах над головою, і впевненість у завтрашньому дні.

Tekst powstał w ramach projektu „Pod wspólnym niebem – Під спільним небом” dofinansowanego ze środków Lokalnego Programu Grantowego Powiatu Oświęcimkiego – Małopolska Lokalnie 2022