Moje wspomnienia z pierwszych dni wojny na Ukrainie. Мои воспоминания о первых днях войны в Украине.

Olga Bredihina / Ольга Бредихина

Olga Bredihina, fot.: Agnieszka Moś / Ольга Бредихина, Фото: Агнешка Мось

Tekst w języku polskim.

Olga Bredihina. Moje wspomnienia o pierwszych dniach wojny w Ukrainie

Jestem z Charkowa. Nasza rodzina nie jest duża, ja, matka, mąż, syn, synowa i wnuk.  Mieszkamy na obrzeżach miasta, w wielopiętrowym budynku, na 9 piętrze, ale w różnych mieszkaniach (dzieci osobno).

W naszej rodzinie historia wojny i rozłąki zaczęła się dzień wcześniej od ogłoszenia tzw. specjalnej operacji wojskowej. Mój mąż pochodzi z sąsiedniego obwodu biełgorodzkiego (Rosja) i ma tam dom rodzinny, którego nie udało mu się sprzedać po śmierci rodziców.  23 lutego 2022 roku  zdecydował się wyjechać do Rosji.  Zadzwonił do mnie do pracy po południu, i powiedział, że jest już na granicy, pójdzie zapłacić rachunki za dom i natychmiast wróci do Charkowa.  Powiedział, że ze strony rosyjskiej widział dużo czołgów stojących z lufami skierowanymi w stronę Charkowa, że prawdopodobnie odbywają się ćwiczenia… (wszyscy tak myśleliśmy).

Wczesnym rankiem 24 lutego o godzinie 5 rano obudził mnie telefon, zadzwonił mój mąż i nerwowo krzyczał, że nad jego domem lecą myśliwce w kierunku Charkowa, że jest ich dużo i jest straszny huk, i że najprawdopodobniej wojna się zaczęła.

Ponieważ miasto Charków jest metropolią, a rejon w którym mieszkamy znajduje się na przeciwległym krańcu od granicy z Rosją, nic nie słyszałam.  Dlatego odpowiedziałam mężowi, że ogląda zbyt dużo wiadomości, że bardzo przesadza, że u nas jest cicho i spokojnie, i powiedziałam, żeby więcej mnie już nie budził i poszedł spać.  Oczywiście po otrzymanych informacjach nie mogłam już zasnąć, kręciłam się na łóżku, wstałam, wzięłam prysznic, zaparzyłam kawę, włączyłam internet, a potem zaczęło się… WOJNA!

Nerwowo przeglądałam wszystkie kanały informacyjne, nie mogłam uwierzyć w to co pisali, miałam nadzieję, że to wszystko było fałszywe.  Wszyscy zaczęli dzwonić, przyjaciele, koledzy, krewni.  Mój mózg nie chciał uwierzyć w to, co się dzieje. Spakowałam się i poszłam do pracy, bo był czwartek.  Ale nigdy tam nie dotarłam. Kiedy wyszłam z metra, usłyszałam to, czego nie chciałam słyszeć – wybuchy.  Zbombardowano obszar Saltovka i nie kursował już tam transport naziemny, ani autobusy, ani trolejbusy.  Pędząc ulicą, w panice, wpadłam z powrotem do metra i tam już widziałam dużo ludzi z dziećmi, z walizkami, torbami, ze zwierzętami.  Ludzie po prostu zbierali się na peronie, siadali na walizkach i nie wsiadali do pociągów.  Byli to mieszkańcy Saltovki, którzy uciekli przed ostrzałem i nalotami i nie mieli dokąd pójść.  Droga do domu zajęła mi trzy razy więcej czasu niż zwykle, ale jakoś dotarłam do domu.

Wieczorem, kiedy cała nasza rodzina, oprócz oczywiście mojego męża, zebrała się razem. Zaczęliśmy omawiać dalsze działania.  Postanowiliśmy zostać na noc w domu, a kolejnego dnia zorientować się w sytuacji. Następnego dnia syn z synową i wnukiem zamieszkali w domu kobiety, która mieszkała sama i bała się. To było bezpieczniejsze miejsce.  Dzień później udzieliła schronienia mnie i mamie, bo ściany w mieszkaniu na 9 piętrze drżały, a od bomb spadały kwiaty z parapetu.  Przez tydzień mieszkaliśmy w domu zupełnie nieznanej kobiety i nigdy nie zapomnę jej dobroci.

Z powodu ciągłego ostrzału i bombardowania miasta, syn postanowił wyjechać z Charkowa do Dniepra, który w tym czasie nie był bombardowany.  Wolontariusze wywieźli nas z Charkowa. Dzieci poszły z jedną walizką, a ja z mamą. To wszystko.  Całe życie mieści się w jednej walizce.  Droga była trudna, wybuchy, rozbite domy, liczne punkty kontrolne, kilometrowe korki… Wyjechaliśmy!

Wynajęliśmy mieszkanie w Dnieprze i mieszkaliśmy tam przez około tydzień, przed pierwszym przylotem rakiety.  Znowu spakowaliśmy walizki i pojechaliśmy na dworzec pociągiem ewakuacyjnym do Polski.  Staliśmy w kolejce na ulicy z trzyletnim dzieckiem, w deszczu, wietrze i śniegu. Przez 4 godziny nie ruszyliśmy ani metra.  Nie było pociągu, żadnych informacji nie było.  Jak później będzie, nikt nie wiedział.  Na dworcu wybuchła panika i tego dnia nie wyjechaliśmy.  Następnego dnia nastąpiła druga próba i znowu nieudana. Pojawiła się informacja, że nie będzie pociągu z powodu uszkodzenia torów kolejowych. Dorośli panikowali, dzieci płakały…

I dopiero za trzecim podejściem udało nam się wyjechać minibusem, kursem komercyjnym.  Po 11 godzinach byliśmy na granicy z Polską.

W drodze z Ukrainy do Polski moja mama miała udar i mikrozawał, ale dowiedziałam się o tym już w szpitalu do którego przywiozła nas karetka pogotowia.  To były dla mnie bardzo trudne i przerażające dni.  Trzyletni wnuk przez cały czas trzymał się dzielnie, nie spodziewaliśmy się po nim takiej cierpliwości.  Dziecko zachowywało się jak dorosły, nie było kapryśne i wydawało się, że rozumie całą tragedię tego, co się dzieje.

Tak więc od 12 marca 2022 roku część naszej rodziny, ja, matka, synowa i wnuk mieszkamy w Polsce.  Syn wrócił do domu w Charkowie, teraz tam pracuje, a mąż nadal żyje w Biełgorodzie (Rosja), ponieważ nie można przekroczyć linii frontu.  Jedna rodzina mieszka teraz w trzech krajach :(((

Życzę wszystkim ludziom tylko spokojnego nieba, i aby wszyscy żyli i byli zdrowi!

Текст українською мовою.

Ольга Бредихина. Мои воспоминания о первых днях войны в Украине

Я Харьковчанка. Семья у нас не большая, я, мама, муж, сын, невестка и внук. Живём мы в многоэтажном доме, на 9 этаже, но в разных квартирах (дети отдельно).

В нашей семье история войны и разлук началась на день раньше от оглашения так называемой специальной военной операции. Мой муж родом из соседней Белгородской области (Россия), и имеет там родительский дом, который не успел продать после смерти родителей. 23 февраля он решил поехать в Россию. Позвонил мне днём на работу и сказал, что он уже на границе, поедет оплатить коммунальные платежи за дом и сразу вернётся в Харьков. Сказал, что со стороны России видит много стоящих танков, с направленными стволами в сторону Харькова, что наверное проводятся учения… (мы все так и думали).

Рано утром 24 февраля в 5 часов утра, меня разбудил телефон, звонил муж и нервно кричал, что над его домом летят истребители в сторону Харькова, что их очень много и стоит страшный гул, и что скорее всего началась война.

Так как город Харьков это мегаполис и район в котором мы живём находится на противоположной стороне от Российской границы, то я ни чего не слышала. Поэтому мужу ответила что он насмотрелся новостей, что он все преувеличивает, что у нас все тихо, спокойно, и сказала чтобы меня по пустякам он больше не будил и легла дальше спать. Конечно от полученной информации уже не смогла заснуть, покрутились на кровати, встала, приняла душ, сварила кофе, включила интернет и тут началось… ВОЙНА!

Я нервно листала все новостные каналы, я не могла поверить в то, что писали, я надеялась что все это фейки. Начали звонить все, друзья, коллеги, родственники. Мой мозг отказывался поверить в происходящее, и я собралась и поехала на работу, ведь это был четверг. Но туда я так и не доехала, когда вышла из метро, то услышала то, что так не хотела слышать -взрывы. Это бомбили район Салтовки, и наземный транспорт в том районе уже не ходил, ни автобусы, ни троллейбусы. Пометавшись по улице, в панике я опустилась назад в метро, и там  я увидела уже много людей с детьми, с чемоданами, сумками, с животными. Люди просто собирались на платформе, сидели на своих чемоданах и не садились в электрички. Это были жители Салтовки  бежавшие от обстрелов и авиаударов, и которым не куда было ехать. Дорога домой у меня заняла в трое больше обычного, но как то добралась домой.

Вечером, когда вся наша семья, кроме мужа естественно, собралась вместе, мы начали обсуждать дальнейшие действия. Решили остаться ночевать дома, а завтра сориентироваться по ситуации. На следующий день сын с невесткой и внуком переехали пожить в к женщине в дом, которая жила одна и ей было страшно, это было более безопасное место. Через день она и нас с мамой приютила, так как в квартире на 9 этаже стены дрожали и падали цветы с подоконника от ударов бомб. Неделю мы прожили в доме у совершенно незнакомой женщины, ни когда не забуду ее доброту.

Из за постоянных обстрелов и бомбардировок города, сын решил выехать из Харькова в Днепр, на тот момент его не бомбили. Нас вывозили из Харькова волонтеры, ехали с одним чемоданом дети, а другим мы с мамой, всё. Вся жизнь поместилась в один чемодан.  Дорога была сложная,  взрывы, разбитые дома, многочисленные блок посты, километровые пробки на дорогах… Выехали!

В Днепре сняли квартиру и прожили там ещё около недели, до первого прилёта ракеты. Мы опять собрали чемоданы и поехали на вокзал, чтобы уехать эвакуационным поездом в Польшу. Простояли в очереди на улице, с трехлетним ребенком,  под дождем, ветром и снегом 4 часа, мы не сдвинулись ни на метр. Поезда не было, какая либо информация отсутствовала.  На какое время он опаздывал ни кто не знал. На вокзале началась паника и в этот день мы не уехали. На следующий день была вторая попытка и опять безуспешная, появилась информация, что из за повреждения железнодорожного полотна поезда не будет, взрослые паникуют, дети плачут…

И только с третьей попытки мы смогли уехать на микроавтобусе, коммерческим рейсом. Через 11 часов мы были границе с Польшей.

По дороге из Украины в Польшу у моей мамы случился инсульт и микроинфаркт, но об этом я узнала уже в госпитале, куда нас привезла скорая помощь. Это были очень тяжёлые и страшные для меня дни. Трехлетний внук держался всю дорогу молодцом, мы от него такого терпения не ожидали. Ребенок вел себя как взрослый, не капризничал и как будто понимал всю трагедию происходящего.

Так с 12 марта 2022 года часть нашей семьи, я, мама, невестка и внук, живем в Польше. Сын вернулся домой в Харьков, он там сейчас работает, а муж продолжает выживать в Белгороде (Россия), так как пересечь линию фронта не представляется возможным. Одна семья теперь живёт в  трех странах(((

Желаю всем людям только мирного неба, и чтобы все были живы и здоровы!

Tekst powstał w ramach projektu „Pod wspólnym niebem – Під спільним небом” dofinansowanego ze środków Lokalnego Programu Grantowego Powiatu Oświęcimkiego – Małopolska Lokalnie 2022