Miłości i pasje Pana Feliksa Chowańca. W 100 rocznicę Jego urodzin.

Feliks Chowaniec

Pan Feliks Chowaniec. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej

Miłości i pasje Pana Feliksa Chowańca. W 100 rocznicę Jego urodzin.

Rozmowa Teresy Jankowskiej z Anną Grzmielewską – córką Państwa Zdzisławy i Feliksa Chowańców.

 

Teresa Jankowska: Aniu, w poniedziałek 16 listopada 2020 roku, Twój Tatuś obchodziłby 100–lecie swoich urodzin. Jak Ty, Aniu, jako dziecko, wspominasz swojego Tatusia? Tato w Twoim dzieciństwie.

Anna Grzmielewska: Tatuś w moim dzieciństwie kojarzy mi się z samym dobrem i ciepłem. Zawsze mogłam się do Niego przytulić – nie było w nim śladu surowości. Często woził mnie w wiklinowym wózku, a potem w koszyczku na rowerze. W zimie, a zimy były śnieżne i mroźne wtedy, ciągnął na sankach, a z nami szedł wierny towarzysz, Czaruś, czyli piesek rasy szpic.

 

Bonifacy Baran, Anna Grzmielewska (z domu: Chowaniec) w wózeczku, Feliks Chowaniec. Brzeszcze, 16 listopada 1958 r. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Bonifacy Baran, Anna Grzmielewska (z domu: Chowaniec) w wózeczku, Feliks Chowaniec. Brzeszcze, 16 listopada 1958 r. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Kiedy byłam w wieku szkolnym, po dwóch tygodniach września podjęłam samodzielnie decyzję, że będę chodzić do szkoły muzycznej. Ponieważ musiałam mieć legitymację szkolną, pojechaliśmy z Tatusiem na naszym motorze (bordowej WFM-ce) do Oświęcimia, żeby zrobić zdjęcie. Oczywiście żadne z nas nie miało grzebienia i dlatego zostałam uwieczniona z dwoma rozczochranymi kucykami i zmiętymi kokardami; dlatego mam sentyment do tego zdjęcia.

W naszym drewnianym domu przy ul. Leśnej, wśród wielu mebli, które musiały się zmieścić w pokoju i kuchni, stało pianino. Tatuś grał na nim, kiedy tylko miał czas, ulubione przeboje Rodziców – przedwojenne tanga. Był również na bieżąco jeżeli chodzi o muzykę popularną, a to dzięki prenumerowanym przez Niego zeszytom, noszącym tytuł: „Śpiewamy i tańczymy”, a w okresie Bożego Narodzenia grał kolędy. Tatuś bardzo często grał również na akordeonie, zwłaszcza na imprezach rodzinnych: czy to imieninach, czy bardzo popularnych wtedy „prażuchach”, które w naszej rodzinie odbywały się na Kramarach, na naszej łące zwanej „Ołtarzem” lub przy domu na ul. Leśnej. 

 

Dom rodzinny Baranów przy ul. Leśnej, dziś już nieistniejący. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Dom rodzinny Baranów przy ul. Leśnej, dziś już nieistniejący. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

 

Jednym z ulubionych utworów Tatusia była piosenka, której refren brzmiał: „…bo srebro i złoto, to nic, chodzi o to by młodym być i więcej nic”. Ten tekst odzwierciedla Jego usposobienie i podejście do życia – był zawsze młody duchem.

Spędziłam z Tatusiem tylko 33 lata życia, ale zdążyłam Go na tyle poznać, że wiem, jak bardzo kochał muzykę, zwłaszcza organową, a w szczególności kompozycje Jana Sebastiana Bacha i z jaką pasją oddawał się szperactwu historycznemu, a szczególnie temu, co dotyczyło Brzeszcz.

Prace domowe wykonywał tylko na wyraźną prośbę Mamusi, ale wywiązywał się z tego bez zarzutu. Nie przywiązywał wagi do spraw doczesnych, bo kiedy na przykład miał gotować ziemniaki, to w międzyczasie szedł na górę do swoich książek i los ziemniaków w garnku na piecu na dole był już przesądzony. Całe szczęście, że dom ocalał!

 

Państwo Zdzisława i Feliks Chowańcowie na schodach swojego domu. Brzeszcze, 20 maja 1979 r. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Państwo Zdzisława i Feliks Chowańcowie na schodach swojego domu. Brzeszcze, 20 maja 1979 r. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

 

Tatuś wstawał w nocy, brał ze sobą sagan zagotowanej wody, szklankę wypełnioną kawą i cukrem, którą zalewał wodą, zapalał papierosa, a potem pisał, czytał, pisał… Najczęściej odręcznie, a teksty przeznaczone do druku, m.in. do Gazety Górniczej, Chemika Oświęcimskiego – na maszynie.

Pamiętam taką sytuację, kiedy mieliśmy jechać na wczasy do Mielna. Tatuś, przygotowując się do wyjazdu, spakował całą teczkę notatek. Mamusia widząc to stwierdziła, że jedziemy na wczasy żeby wypocząć, a nie pracować. I Tatuś z bólem serca musiał teczkę zostawić.

Dla mnie, jako uczennicy Szkoły Muzycznej I Stopnia, a potem Liceum Muzycznego, Tatuś był niekwestionowanym autorytetem przez całe życie.

 

Ci, którzy znali Pana Feliksa Chowańca, wspominają Go jako wspaniałego gawędziarza, z wielkim poczuciem humoru i ogromną wiedzą o Brzeszczach.

Tatuś był bardzo pogodnym człowiekiem i otwartym na ludzi. Do Jego obowiązków należało przyniesienie chleba ze sklepu i mleka od cioci Helki Morończykowej (siostry mojej babci Konstancji Baranowej). Jego powrót do domu trwał mniej więcej dwie godziny, bo zawsze kogoś spotkał, z kim mógł poruszyć wątek historyczny lub wymienić się wrażeniami w sprawach bieżących, czy też pośmiać się z dowcipów. Miał szczególny dar opowiadania żartów śląskich w oryginalnej gwarze i szmoncesów żydowskich. Z brzmieniem tego języka był osłuchany w Brzeszczach od dziecka, a gwarę śląską poznał w trakcie studiów w Konserwatorium w Katowicach.

 

Aniu, skąd w życiu Tatusia muzyka? Małe Brzeszcze, małe środowisko wiejskie…

Tatuś miał bardzo ładny głos i uczył się prywatnie grać, bardzo krótko, na skrzypcach u pana Hoszka, z pochodzenia Czecha. Przed wojną, bez wiedzy rodziców, pojechał do Bielska i zapisał się do tamtejszego Instytutu Muzycznego. Być może, że talent muzyczny został mu przekazany w genach przez rodziców, a zainteresował się muzyką będąc pod wrażeniem śpiewów kościelnych i gry pana organisty.

 

Moi Dziadkowie Górowie wspominali, że jako gospodarze uwijali się w gospodarstwie, a po sąsiedzku z okna rozlegały się dźwięki pianina. A utwory grane przez pana Feliksa nie były dla nich łatwe. I dziadziu Antoni wspominał, jak krzyczał: A zagraj no Feluś, coś pod nogę! Czy rodzinnie muzykowaliście, śpiewaliście?

Rodzinnie śpiewaliśmy kolędy, a muzykowaliśmy wtedy, kiedy byłam w Liceum Muzycznym, bo kilka razy prosiłam Tatusia o to, żeby mi zaakompaniował. Był taki wymóg w szkołach muzycznych, że musieliśmy grać z akompaniatorem, którego miałam w szkole, ale w domu zastępował go Tatuś. Były to rzadkie okazje, zdarzały się jedynie w niedziele, bo Tatuś późno wracał z pracy, a ja ze szkoły. Udało się nam, niestety tylko raz, bo też trudno nam było znaleźć wspólny dzień, zagrać wspólnie z moim bratem Lesławem. Tatuś na pianinie, brat na wiolonczeli, a ja na skrzypcach. Zawód muzyka pochłania wiele czasu, stąd te wspólne muzykowania były bardzo sporadyczne.

 

Ciekawi mnie, jak wyglądały rozmowy o muzyce? Tatuś zajmował się muzyką zawodowo, a Mamusia folklorem. Różne obszary, ale często jeden wynikał z drugiego. Czy były dyskusje dwóch muzyków?

Oboje Rodzice kochali muzykę. Tatuś uczył nawet grać na pianinie, ale jak wiadomo, życie rodzinne bardziej pochłonęło Mamusię, dlatego została tylko melomanką, a Tatuś zajmował się muzyką zawodowo. Mamusia, podobnie jak Tatuś, również przez krótki czas w dzieciństwie uczyła się gry na skrzypcach, również u pana Hoszka.

Jeżeli chodzi o folklor, to owszem, oboje się tym zajmowali, bo Mamusia wyniosła zainteresowanie nim ze swojego domu rodzinnego, a Tatuś zetknął się z muzyką ludową i zwyczajami dzięki atmosferze, jaka panowała w rodzinie Baranów. Babcia i Dziadziu Baranowie żywo interesowali się folklorem brzeszczańskim. I to dzięki Nim Mamusia poznała i tańce, i muzykę ludową Brzeszcz. Tatuś już wówczas zapisywał lokalne melodie ludowe.

 

Pani Konstancja Baranowa. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Pani Konstancja Baranowa. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

 

Zdjęcie z wesela Państwa Zdzisławy i Feliksa Chowańców. Od lewej: Rodzice Pani Zdzisławy - Bonifacy i Konstancja (z Tyrnów) Baranowie, Zdzisława i Feliks Chowańcowie, Rodzice Pana Feliksa - Józef i Zofia (z Grzywów) Chowańcowie. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Zdjęcie z wesela Państwa Zdzisławy i Feliksa Chowańców. Od lewej: Rodzice Pani Zdzisławy – Bonifacy i Konstancja (z Tyrnów) Baranowie, Zdzisława i Feliks Chowańcowie, Rodzice Pana Feliksa – Józef i Zofia (z Grzywów) Chowańcowie. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

 

Zdjęcie ślubne Państwa Zdzisławy i Feliksa Chowańców. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Zdjęcie ślubne Państwa Zdzisławy i Feliksa Chowańców. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

 

Druga pasja Tatusia, to historia Brzeszcz.

Tatuś wyniósł to zainteresowanie z domu Babci i Dziadzia Baranów, którzy oboje pochodzili ze starych rodzin brzeszczańskich, dzięki temu znali dużo faktów z historii Brzeszcz. Tatuś sam, z własnej woli, chciał tę wiedzę pogłębiać, czyli zajmował się nie tylko sprawami samych Brzeszcz, ale jeszcze szukał w dostępnej Mu literaturze historycznej powiązań dotyczących historii Brzeszcz i okolic, żeby uwiarygodnić wszystkie wątki historyczne, związane z Brzeszczami. Spędzał bardzo dużo czasu nad książkami historycznymi, nie zaniedbując muzyki, ale grał już coraz mniej.

 

Teściowie Pana Feliksa Chowańca – Konstancja z Tyrnów i Bonifacy Baranowie. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Teściowie Pana Feliksa Chowańca – Konstancja z Tyrnów i Bonifacy Baranowie. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

 

Pamiętam, jak wracałam ze szkoły muzycznej i czasami szliśmy razem z Panem Chowańcem z przystanku autobusowego do domu. Pan Feliks opowiadał mi o przodkach, o rodzinie Kulków, Wojciechów. Byłam za mała, by zapamiętać taki ogrom wiadomości. Podziwiałam Jego wiedzę, pamięć. Opowiadał mi o rodach brzeszczańskich, które i gdzie mieszkały, pod jakim numerem domu. Pamiętam też widok Pana Chowańca z bańką na mleko i właściwie przy każdej bramce przystanek, ponieważ mieszkańcy uwielbiali z Nim rozmawiać, bo było o kim, było o czym. A dodatkowo temu spotkaniu towarzyszył jakiś żart, dowcip.

To prawda. Jeżeli chodzi o znajomość brzeszczan i miejsc, z których pochodzą i w których mieszkają, to była doskonała. Tatuś był źródłem niewyczerpanym wiedzy o Brzeszczach, ponieważ podchodził do tematu bardzo rzetelnie. Jak był roztargniony w sprawach życia codziennego, to w sprawach związanych z muzyką, czy z historią, był naprawdę bardzo precyzyjny i uczciwy w tym co robił i co mówił. Był po prostu przyzwoitym człowiekiem, a to jest bardzo cenna zaleta.

 

Czasu II wojny światowej, okresu obozu koncentracyjnego Mauthasen-Gusen Tatuś nie wspominał…

Nie. Oszczędził nam tego, to były zbyt okrutne dla Niego wspomnienia. Nie było rozmów na ten temat w naszej obecności, tego nam Rodzice oszczędzali. Jego wspomnienia znalazły się w Komentarzach i przypisach do Kroniki Szkoły Ludowej w Brzeszczach. Tatuś chciał tam jeszcze pojechać, ale niestety nie udało się. Już po śmierci Tatusia, razem z Mamusią i moim bratem, pojechaliśmy do Miejsca Pamięci Mauthausen, w którym Tatuś znalazł się w 1940 roku, żeby na własne oczy zobaczyć Schody Śmierci w byłym KL Mauthausen, po której Tatuś codziennie, wraz z innymi więźniami, nosił ciężkie głazy.

Schody śmierci w Mauthausen. IPN Poznań. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej

Schody śmierci w Mauthausen. IPN Poznań. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej

 

Tablica w Miejscu Pamięci Mauthausen „W hołdzie zamordowanym Polakom”. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej

Tablica w Miejscu Pamięci Mauthausen „W hołdzie zamordowanym Polakom”. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej

 

Tatuś i pozostali zaaresztowani 24 kwietnia 1940 roku młodzi brzeszczanie, oprócz dwóch, cudem przeżyli. Stało się to dzięki Zofii Formasównej, krewnej jednego z zaaresztowanych, która przedstawiła listę ówczesnemu dyrektorowi kopalni, przekonując go, że ci więźniowie bardziej będą potrzebni w tutejszej kopalni, niż tam, w kamieniołomach Mauthausen. Pani Zofia Formasówna po wojnie wyemigrowała do Anglii.

 

Zawsze się zastanawiam, co motywowało tych ludzi, co im dawało siłę, że przetrwali czasy okupacji, mieli nadzieję, że przeżyją…?

W czasie wojny, w domu na Leśnej, zbierał się zespół śpiewaczy, do którego należeli młodzi chłopcy. Tatuś przygrywał na pianinie, a oni śpiewali popularne wtedy piosenki, arie z oper i operetek, a ciszej pieśni patriotyczne. Ten zespół śpiewał również podczas różnych uroczystości w kościele. W ich repertuarze było również tango „Mały, biały domek”, którego melodia między innymi pomagała Tatusiowi przetrwać ciężkie, obozowe dni. Muzyka była tą częścią ich życia, dzięki której mogli choć na chwilę zapomnieć o otaczającym Ich cierpieniu, z którym stykali się codziennie w różnych sytuacjach. Ich siłą była też młodość, która dawała wiarę na przetrwanie nawet najgorszych chwil, mimo niepewności jutra.

 

Zespół śpiewaczy. Pan Feliks Chowaniec siedzi w pierwszym rzędzie w środku. Brzeszcze, 1 marca 1940 r., miesiąc przed aresztowaniem. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Zespół śpiewaczy. Pan Feliks Chowaniec siedzi w pierwszym rzędzie w środku. Brzeszcze, 1 marca 1940 r., miesiąc przed aresztowaniem. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Wesele Państwa Zdzisławy i Feliksa Chowańców. Z lewej: ks. Zygmunt Boratyński, proboszcz parafii św. Urbana w Brzeszczach, z prawej: ks. mgr Jan Wądolny, proboszcz z Hecznarowic, kolega obozowy z Gusen i Dachau, który udzielił Państwu Chowańcom ślubu 17 lipca 1949 r. Z tyłu Mamusia Konstancja Baranowa. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

 

Wesele Państwa Zdzisławy i Feliksa Chowańców. Z lewej: ks. Zygmunt Boratyński, proboszcz parafii św. Urbana w Brzeszczach, z prawej: ks. mgr Jan Wądolny, proboszcz z Hecznarowic, kolega obozowy z Gusen i Dachau, który udzielił Państwu Chowańcom ślubu 17 lipca 1949 r. Z tyłu Mamusia Konstancja Baranowa. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

Wesele Państwa Zdzisławy i Feliksa Chowańców. Z lewej: ks. Zygmunt Boratyński, proboszcz parafii św. Urbana w Brzeszczach, z prawej: ks. mgr Jan Wądolny, proboszcz z Hecznarowic, kolega obozowy z Gusen i Dachau, który udzielił Państwu Chowańcom ślubu 17 lipca 1949 r. Z tyłu Mamusia Konstancja Baranowa. fot.: ze zbiorów Anny Grzmielewskiej.

 

Aniu, za co chciałabyś podziękować Tatusiowi?

Za wszystko – za to jaki był, za to co zrobił dla nas, dla rodziny, dla innych, a przede wszystkim za Jego serce i cierpliwość.

Bardzo mi Go brakuje, ale Jestem szczęśliwa, że był ze mną, że mogliśmy się razem pośmiać, pobawić, słuchać muzyki i wspólnie muzykować.

Wielu rzeczy chciałabym się jeszcze od Niego dowiedzieć, o wiele spraw zapytać… Chciałabym, ale już nie mogę, lecz dziękuję za to, co było moim udziałem.

Aniu, dziękuję za tę pełną wzruszeń i wspomnień rozmowę.

 

Powrót do spisu treści…